Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X

sobota, 28 listopada 2015

Australijczycy i Rosół czyli nasz 3-dniowy wypad do Krakowa.

Siemanko!
W dniach 9-11 sierpnia wybrałyśmy się (Gruszka, Kamila i rodzice Kamili) do najpiękniejszego miasta w Polsce - Krakowa (no na równi z Gdańskiem).  Jechałyśmy Polskim busem z Warszawy około 4 godziny, więc to mało jak na tyle kilometrów. Oczywiście prawie całą drogę przespałyśmy.
Chodziłyśmy po Galerii, Starówce,Wawelu, czyli ogólnie standardowe zwiedzanie. 






O 23 wyszłyśmy z hotelu na nocny spacer. Oczywiście w drodze na Stare Miasto się zgubiłyśmy, ale niezawodny GPS nam pomógł.
Jako, że byłyśmy bardzo głodne szukałyśmy na rynku jakiejś restauracji/knajpki. Po przeczytaniu menu restauracji "Virtuosso" stwierdziłyśmy, że zjemy tam pizzę. To był zły pomysł... Wszyscy wystrojeni w koszule, sukienki a my w T-shirtach i dresowych spodenkach wbijamy do lokalu i robimy z siebie idiotki, ale nie będziemy opowiadać co tam się działo. :P


Następnie przyszedł czas na małą "imprezę" w hotelu. Około 1:30 do 4 rano co pół godziny jeździłyśmy windą żeby wyjść na dwór i zaczerpnąć świeżego powietrza. W końcu stwierdziłyśmy, że to bez sensu i zabrałyśmy nasz imprezowy ekwipunek na zewnątrz. Siedzimy, pijemy, gadamy o bardzo życiowych sprawach, kiedy dosiada się dwóch Australijczyków i wpadamy z nimi w gadkę. It was very funny! :D
Poszłyśmy spać około 6. wstałyśmy o 9.


O 10 pojechałyśmy do... EnergyLandii!!
Półtorej godziny jazdy busem, który trząsł niemiłosiernie, ale tak! W końcu jesteśmy w Zatorze. Nasz kac był  chyba najgorszy w życiu, więc genialny pomysł: chodźmy zjeść rosół.
Wchodzimy do jakiejś pustej "restauracji", upał 35 stopniowy, a my mówimy do kasjerki:
-Dwa razy rosół I dwie szklanki wody. (Oczywiście po co się bawić w uprzejmość) Na co ona odpowiada:
-Nie sprzedajemy wody na szklanki. Mamy butelki w lodówce.
-A możemy dostać szklanki?
Po jakimś czasie zdałyśmy sobie sprawę jak to głupio musiało wyglądać. 



Ale przejdźmy teraz do EnergyLandii. 
Jest to miejsce wymarzone dla fanów adrenaliny, ale strefa ekstremalna tylko dla ludzi wytrzymałych. A i rada na przyszłość: nigdy nie jedźcie do parku rozrywki na kacu.
Jeśli chodzi o minusy to wyłapałam dwa: żeby wejść na jakąkolwiek atrakcję, stoi się w kolejce około 30-40 minut. Drugą rzecz to dość wysokie ceny, ale nie przesadnie.
Najlepszą rzeczą w ten upał były wszędzie porozstawiane "grzybki" tryskające wodą.
Oczywiście nie byłybyśmy sobą gdyby nie mnóstwo przygód i przypałów. 




Po powrocie szybkie ogarnięcie i na starówkę gdzie siedziałyśmy do późna. Następnego dnia odwiedziny na kopcu Kościuszki, cudowny schabowy na Kazimierzu I powrót do domu.


Wrócimy tam i to już niebawem. :)
~Kamila

2 komentarze:

  1. Świetny wypad :D

    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kraków piękny. :D
    Fajny post.
    Chyba się wybiorę w wakacje do energylandi.
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń